SPEŁNIONE MARZENIE
Aby opisać podróż mojego życia, muszę cofnąć się wspomnieniami do
roku 2014. Tyle dobrego działo się wtedy w moim życiu. Tylu
życzliwych ludzi stanęło na mojej drodze.
W luźnych rozmowach z
przyjaciółmi wspominałam nie raz o moim niezrealizowanym od
przynamniej 30 lat marzeniu – podróży do Ziemi Świętej.
Niezrealizowanym, bo… zawsze było tam niebezpiecznie, a i pieniędzy
nigdy na te cel nie było…
Warto mieć marzenia! Moje się spełniły – pod choinkę na Boże
Narodzenie 2014 roku dostałam bilet lotniczy do Ziemi Świętej.
Do Tel Awiwu wylecieliśmy w pięcioosobowej grupce: ja, moje dwie
córki oraz dwoje moich już dorosłych (no pewno, że wspaniałych)
wnuków. Niepostrzeżenie, tuż za nami przedostała się na pokład
tanich linii lotniczych szósta Osoba. Na Jej obecność w grupie
bardzo liczyliśmy. Był to nasz nieodłączny towarzysz podróży – Duch
Święty. Od tej pory „siedział” mojemu wnukowi Adamowi na ramieniu,
przeto Adam oprowadzał nas po Jerozolimie i Betlejem z taką
znajomością trasy, jakby urodził się na tej ziemi.
Do Tel Awiwu przylecieliśmy o godzinie 20.20 miejscowego czasu.
Lotnisko Ben Gurion położone jest ok. 30 km od Tel Awiwu i około 50
km od Jerozolimy. Musieliśmy najpierw dojechać do Tel Awiwu,
następnie do Jerozolimy. Do Domu Polskiego, gdzie mieliśmy noclegi u
sióstr elżbietanek, dotarliśmy przed północą. Mimo późnej godziny,
kochane siostrzyczki czekały na nas. W Domu Polskim czuliśmy się jak
„w domu u mamy”, było czyściutko i dobre jedzenie. Wyczerpani
podróżą padliśmy na swoje posłania.
14 stycznia 2015 roku. Jest piękny słoneczny poranek. Po śniadaniu
ruszamy, aby zwiedzić miasto. Powinniśmy zacząć od Bazyliki Grobu
Pańskiego, gdzie dusza i serce się rwie, lecz słoneczna pogoda
zmieniła nasze plany. Nie byliśmy od nikogo uzależnieni. Decyzje o
tym, co robimy gdzie i kiedy, podejmowaliśmy sami. Zatem ruszyliśmy
na mury Starej Jerozolimy.
Dotarliśmy do Bramy Lwów. Chrześcijanie nazywali ją Bramą św.
Szczepana, ukamienowanego poniżej bramy w Dolinie Cedronu. Również w
pobliżu Bramy znajduje się kościół św. Anny, wybudowany nad kryptą,
w której przyszła na świat Maryja i tu był dom Jej rodziców –
Joachima i Anny. Przez światło Bramy św. Szczepana ujrzeliśmy Górę
Oliwną.
Góra Oliwna – niemy świadek modlitwy konania Jezusa sprzed 2000 lat
– wznosi się na wschód od Jerozolimy na wysokości 818 m n.p.m..
Należy dziś do Arabów, ale jest tu kilkanaście kościołów i
instytucji chrześcijańskich. Od Jerozolimy oddziela ją Dolina
Cedronu. Na Górę można pojechać autobusem, lecz my ulegliśmy
sugestii miejscowego taksówkarza, który upchnął naszą piątkę do
swojego auta.
Według św. Łukasza, Jezus ostatnie noce swojego życia spędzał
właśnie na górze Oliwnej
(Łk 21, 37). Według św. Jana, po wieczerzy
„Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do
którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał,
znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam
gromadzili” (J 18, 1-2).
Przez całe moje życie słyszałam Cię, Jezu, jak przemawiałeś do nas z
Ewangelii kart. Teraz oczy moje widziały, nogi i ręce dotknęły
miejsc, gdzie – chociaż byłeś posłuszny woli Ojca swojego, to
prosiłeś: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Jednak
nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”. Chciałam paść na kolona
i już się stąd nie ruszyć.

W Ogrodzie, którym od roku 1666 opiekują się franciszkanie, rośnie
siedem potężnych drzew oliwnych – staruszków – pozostałość gaju
oliwnego z czasów Jezusa. One dawały Ci, Chryste, schronienie, może
przed deszczem, lecz przed złym człowiekiem nie ustrzegły. To tutaj
Judasz zdradził Ciebie pocałunkiem. Patrzyłam na te drzewa ze
wzruszeniem. Pnie częściowo zmurszałe, zwietrzałe, wydają się być
martwe, lecz przeczą temu gałęzie pokryte liśćmi owocami. One
żyją, by świadczyć o Twojej, Jezu, męce.
Schodząc z Góry Oliwnej, wstąpiliśmy do kościoła Pater Noster.
Został wybudowany
w miejscu, gdzie Chrystus uczył Apostołów Modlitwy
Pańskiej. Na terenie kościoła znajdują się mozaikowe tablice z
tekstem „Ojcze nasz” w ponad 140 językach, w tym oczywiście i w
języku polskim.
Wstąpiliśmy także do kaplicy Wniebowstąpienia Jezusa. Tutaj
Apostołowie po raz ostatni spotkali Jezusa po Zmartwychwstaniu.
Obecnie jest to mały budynek z kopułą, przypominający muzułmański
meczet. Wewnątrz budowli, w miejscu gdzie kurz utworzył w sposób
cudowny ślady stóp Jezusa, znajduje się zachowana do dziś skała ze
śladem Jego prawej stopy.
Klucząc uliczkami Starego Miasta, zmierzaliśmy w stronę Bazyliki
Grobu. Byłam już bardzo zmęczona, gdy dotarliśmy do Bramy
Damasceńskiej. Stąd, ciasnymi dróżkami, wśród licznych arabskich
straganów, gdzie głosy sklepikarzy wibrując w powietrzu miksują się
z niezbyt przyjemnymi zapachami, doszliśmy wreszcie do Bazyliki
Grobu Pańskiego.
Bazylika wznosi się dokładnie w miejscu, gdzie został ukrzyżowany i
pogrzebany Jezus. Na początku I wieku znajdował się tu opuszczony
kamieniołom. Robotnicy, pozyskując kamień, pozostawili część skały,
która była gorszej jakości. Na tym miejscu, nazwanym w Ewangelii
św.
Jana „Miejscem Czaszki”, został ukrzyżowany nasz Pan Jezus Chrystus.
Wchodzimy do Bazyliki, której mrok i ogrom nas przytłacza. Tuż przy
wejściu natknęliśmy się na Kamień Namaszczenia. Mniej więcej w tym
miejscu przygotowano do pogrzebu zdjęte z krzyża Ciało Jezusa. Po
prawej stronie od wejścia znajdują się schody, które prowadzą na
Kalwarię. Pokonuję je z trudem, by znaleźć się w kaplicy
Ukrzyżowania oraz kaplicy Śmierci na Krzyżu. Pod ołtarzem kaplicy
Śmierci na Krzyżu, na poziomie posadzki, w potężnej skale, znajduję
otwór, który dokładnie wskazuje miejsce osadzenia krzyża z konającym
Jezusem. Z bijącym sercem, na klęczkach, wkładam rękę do tego
otworu. DOTYKAM SKAŁY. Słowa nie opiszą mojego wzruszenia. Przez
kilka chwil byliśmy razem – tylko ja i Ty, Skało Zbawienia. Już na
wieki będę czuła ten dotyk…
Powtórzę – w kaplicy Śmierci na Krzyżu, pod ołtarzem zbudowanym na
skale Golgoty znajduje się otwór, który dokładnie wskazuje miejsce
osadzenia krzyża, na którym umarł Jezus. Przyjacielu, co czujesz,
gdy czytasz te słowa? Czy słyszysz, jak Jezus mówi: „Pragnę”? Czy
słyszysz, jak już z krzyża, a jeszcze bierze świat w obronę i prosi:
„Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią"?
Struchlali z wrażenia, niemi, stoimy w TYM miejscu. Kolana, choć
omdlewają, same chcą być ugięte. Cichutko, drżącymi wargami, szepczę
słowa modlitwy: „Boże, bądź miłościw mnie, grzesznej”. Nie do wiary,
że jeszcze jakoś trzymam się na nogach…
To jeszcze nie koniec tych silnych emocji. Przed nami Grób Pański.
Zaraz przy wejściu do Grobu znajduje się Kaplica Anioła – w
nawiązaniu do anioła siedzącego w przedsionku Grobu w momencie
przyjścia niewiast, które chciały w Poranek Wielkanocny namaścić
Jezusa. Zachowały się oryginalne fragmenty skały – ławy, na której
złożono Ciało Chrystusa. Skała została obudowana płytami marmurowymi
i tworzy rodzaj ołtarza, na którym sprawuje się Mszę świętą.
Na kartach Ewangelii szczegółowo opisywane są TE miejsca, ale
widzieć JE i dotykać!? Najbarwniejsza wyobraźnia nie jest w stanie
opisać emocji, jakie na widok TYCH świętych miejsc targają ludzkim
sercem…
Idziemy na Eucharystię do kaplicy Najświętszego Sakramentu, zwanej
kaplicą Ukazania się Chrystusa swej Matce. W kaplicy, po prawej
stronie, widoczny jest utrącony słup – fragment kolumny biczowania
Jezusa. Po drodze mijamy ołtarz dedykowany Marii Magdalenie, która
jako pierwsza spotkała Zmartwychwstałego Jezusa. Stoimy właśnie w
TYM miejscu. Nie do wiary!
Dzień następny, 15 styczeń 2015 roku. Miejską komunikacją jedziemy
do Betlejem.
Betlejem leży w odległości 10 km od Jerozolimy. Liczy ok. 30 000
mieszkańców. Większość z nich, to chrześcijanie. W czasach Pana
Jezusa była to mała wioska, dzisiaj jest miastem palestyńskim. Od
Jerozolimy odgrodzone jest wysokim murem, gdzie wjeżdżający
poddawani są wojskowej kontroli.
Grota Narodzenia Jezusa znajduje się w krypcie pod ołtarzem Bazyliki
Narodzenia Pańskiego. Już po oddaniu czci należnej temu miejscu, gdy
wychodzimy z Groty, na szczycie stromych schodów spotykamy kapłana
przygotowanego do sprawowania Mszy świętej. Właśnie schodził do
Groty. Gdy usłyszał, że jesteśmy Polakami, zaproponował nam
uczestnictwo w tej Eucharystii. I tak, za sprawą naszego
nieodłącznego towarzysza podróży – Ducha Świętego, we Mszy świętej w
małym pomieszczeniu – obok miejsca, gdzie stał Żłóbek z maleńkim
Jezusem – uczestniczy tylko nasza pięcioosobowa grupa. Ze szczęścia
nie możemy wykrztusić ani słowa. Ogromną radością było udzielone
przez kapłana, z miejsca Narodzenia Dzieciątka Jezus, indywidualne
błogosławieństwo dla kobiet w mojej rodzinie, które spodziewają się
dzidziusia.
Ok. 300 m od Bazyliki w Betlejem jest Grota Mleczna. Istnieje piękna
legenda mówiąca o tym, że nazwa groty wywodzi się stąd, że miała
zatrzymać się tu podczas ucieczki do Egiptu Matka Boża, by nakarmić
Jezusa. Wtedy jedna kropla matczynego mleka upadła na skałę, a ta
nabrała białego odcienia. Miejscowe kobiety, chrześcijanki i
muzułmanki, chętnie tu przychodzą prosić Maryję, by nie zabrakło im
pokarmu lub by prosić o potomstwo.
W podniosłych nastrojach wracamy do Jerozolimy. Bez jakichkolwiek
przeszkód ze strony miejscowych władz.
W piątek, 16 stycznia 2015 roku, odprawiamy w naszej maleńkiej
grupie Drogę krzyżową. Ostatnie jej stacje znajdują się w Bazylice
Grobu Pańskiego. Raz jeszcze mogliśmy dotknąć skały, która ściśle
obejmowała Drzewo Krzyża. W tym miejscu Jezus wyrzekł ostatnie słowa
„Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mego” i skonał. Wówczas nastała
ciemność, zatrzęsła się ziemia, pękły skały… Czemu więc się dziwię,
że serce moje pęka ilekroć myślę o tej chwili?
Mijają dwa miesiące, od kiedy wróciłam z Ziemi Świętej. Czy
wróciłam? Ciałem tak, lecz sercem wciąż TAM jestem. Niebywałe
doznania związane z miejscem narodzenia, życiem i śmiercią Jezusa
odmieniły moje życie. Teraz każde słowo wypowiedziane podczas
Eucharystii i każde „Ojcze nasz” sprawia, że nie tylko słyszę, ale i
widzę miejsca, gdzie żył, nauczał i cierpiał nasz Pan i Zbawiciel
Jezus Chrystus.
Moim Najbliższym…
Dziękuję za…
SPEŁNIONE MARZENIE.
Jadwiga Kulik